"Losy człowieka zawiłe i kręte,
Wiem gdzie dziś jestem, a gdzie jutro będę"
Na początku wrócę do wczorajszego dnia. Po godz 21.00 rozpoczął się wielki huk pod oknami. Okazało się że następnego dnia będzie Mariana czyli taki targ regionalny. Do północy handlowcy rozwijali namioty i układali towar. Było niezwykle głośno. Renatka nie mogła usunąć choć nie spała na górze. Dziś wszyscy spali na materacach na podłodze. Do dyspozycji były też koce. Noc była bardzo gorąca. Rano wstaliśmy bardzo wcześnie bo o 5.00 rano. Hospiteros ( obsługa schroniska ) postarała się i dla każdego przygotowała kawę i ciastka cytrynowe i bagietki z dżemem. Po śniadaniu o 5.20 byliśmy na trasie. Dziś upał to mało powiedziane idąc tak parzy po nogach że nie sposób żwawo się poruszać. Są pytania ile czasu spędzamy na marsz: do dziesiątej średnia wychodzi nam ok 4.5 km/godz, natomiast po 10.00 prędkość marszu spada nam do 3,5-3,8 km/godz. W związku z panującym upalem w ciągu dnia zrobiliśmy tylko jedną przerwę ok 30 min. A pozostałe kilkuminutowe aby rozsprostować się. Droga prowadziła niewymagającymi pagórkami, dookoła jedynie winnice. Po 30 km marszu dotarliśmy ok godz 13.00 do miejscowości Najera. Piękne miasteczko ok 10-15 tys. Zabytkowe dwa kościoły. Nocleg mieliśmy w albergue municypalnym. Jedna sala 90 łóżek piętrowych. Do wieczora praktycznie zapełniony w 100%. Kuchnia ładna wyposażona we wszystkie naczynia. W nocy włączona klimatyzacja. Bardo miła atmosfera. Wieczorem spotkaliśmy się z Tadeuszem i Elą - miłe spotkanie przy kawie. Bardzo dużo Koreańczyków na trasie. Bardzo mili ludzie. Mnie i Renatką uczyli słówek po koreańsku.
Jutro wstajemy wcześnie rano.
czwartek, 9 czerwca 2016
7 dzień
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz