Zanim rozpocznę relacje z dzisiejszego dnia, to jeszcze wrócę do niedzieli. O godz.20.00 była msza św tuż obok, a zasadzie na terenie albergue, ponieważ kościół i obiekty schroniska były na jednym placu. W Mszy uczestniczyło bardzo dużo pielgrzymów- był cały Kościół. Ksiądz na początku przed ołtarzem przywitał nas wszystkich. Przedstawialiśmy się skąd jesteśmy. Z Polski orócz nas był jeden Polak z Warszawy. Jak się potem okazało idzie pół dystansu, czyli 405 km. Następnie starszy pielgrzym śpiewał hymn na cześć Św. Jakuba. W trakcie mszy kiedy odmawiamy "ojcze nasz .." każda narodowość odmawiała po kolei w swoim języku. Pierwszy raz słyszałem język albański. Komunia święta: na stojąco, jedni przyjmują tak jak my, a hiszpanie z reguły na rękę. Na koniec mszy błogosławieństwo " Pelegrino de Santiago". Chrzcielnica była to duża muszla - cudne. Jak się później dowiedzieliśmy to ten Ksiądz ma ponad 20 kościołów w okolicy, więc dostęp do mszy, sakramentów jest mocno utrudniony. W Hiszpanii zrozumieliśmy jak mamy dobrze w Polsce i jak ważny jest fakt dostępności Księdza kiedy potrzebujemy. Piszę o tym nie tylko jako przekaz z pielgrzymki, ale aby wzbudzić nieco refleksji. Jak ważny jest Ksiądz, jak ważne są nowe powołania .....
Wieczór - po Mszy św, mały spacer po wodę, wracamy 21.31 i okazuje się że Wi-Fi wyłączają o 21.30. Pierwszy raz nam się to zdarzyło.Noc upalnie to mało powiedziane. Rano start 6.10. ponieważ upały. Początek dnia fajnie. Potem ciepło, gorąco, upał, a o 13 ufff ponad 40 stopni. Zmienił się krajobraz 3/4 dnia szliśmy przez winnice i sady z czereśniami, a ostatnie 11 km wąwozem pomiędzy górami i słońce prosto na nas. Po 31 km dotarliśmy do miejscowości Trabadelo. Mała osada z 4 albergue w tym Parafialny w którym śpimy. Bardzo klimatyczny.Z tarasu widok na dzwonnicę kościoła i góry. W środku na parterze jedna sala 8 osób, łazienka i na górze dwa pokoje kuchnia jadalnia. Taras widokowy na góry, tak że dziś bardzo miło. W schronisku full. Wykorzystujemy upał i zrobiliśmy wielkie pranie tzn Renatka. A ja w tym czasie gadałem z miłą Holenderką która już idzie 1,5 miesiąca. Po godz wszystko suche. Dziś kapitalny obiad. Ravioli z chipsami. Ten smak za Renatką chodził 30 lat!.Ja dziś leczę poparzenia tzn. uszy mam poparzone i ramiona. Do jutra powinno być ok. Przed nami jutro jeden z najtrudniejszych odcinków bo znów przewyższenie ok 800 m n.p.m.
Kiedyś słuchałem kazania Ks. Pawlukiewicza który mówił "Wzniesień jest wiele ale Gołota jedna" więc tym samym żadne góry nie są nam straszne.
Wszystkich pozdrawiamy, dziękujemy za miłe posty, sms, modlitwę w naszej intencji.
poniedziałek, 20 czerwca 2016
19 dzień
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz