piątek, 25 marca 2016
Przygotowanie 68 dni - WIELKI PIĄTEK
Zapraszam do wysłuchania niepowtarzalnej Drogi Krzyżowej przygotowaną przez młodzież z Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa z Dębicy - Latoszyna
wtorek, 15 marca 2016
Przygotowanie - 78 dni
Dziś chciałem bardzo a to bardzo podziękować wszystkim tym którzy śledzą nasze przygotowania do drogi. Blog jest czytany w rożnych stronach Polski, jak również mam rzeszę czytelników ze Stanów Zjednoczonych (ponad 50). Osoby z innych krajów to: Meksyk, Wielka Brytania, Rosja Ukraina, Wszystkim serdeczne dzięki.
Kontynuując wielkopostne przemyślenia chce abyście dzisiaj pomyśleli troszkę o podejściu do do rzeczy materialnych, pędzie do zdobywania i pomnażania zasobów materialnych.
A więc do rzeczy:
Późną jesienią zeszłego roku jechaliśmy z Renatką w Bieszczady. Mam taką zasadę że zawsze zabieram autostopowiczów. W drodze do Wołosatego rozmawialiśmy na temat naszego domowego i wciąż niedopinającego się budżetu - no cóż - proza życia. Tu potrzeba, tam potrzeba a kasy jest ile jest, Sztuka kompromisu to potęga!. Ktoś macha ręką - zatrzymuje się. Pan ok 33 - 40 lat, Szybko nawiązaliśmy rozmowę,
Pytam
- gdzie się Pan jedzie?
- A proszę Pana tutaj to w niedzielę nie ma otwartego sklepu, a skończyło się mleko dla dziecka, do Komańczy ok 25 km więc muszę pojechać, a samochodu własnie nie mam bo stary się zepsół a drugi będę kupował.
To niedobrze tak bez auta
- E tam, nie tak źle, są dobrzy ludzie którzy zawsze pomogę, a źle nie jest bo już mam prawie 3 000 zł odłożone, wiec fajne autko kupię
- (?!!!!) Pracuję Pan?
-tak, w tartaku, dojeżdżam codziennie 35 km, ciężka praca, ale dobra i dobrze płatna, mam jak dobry miesiąc ok 1 600 -1700 zł, na bilety idzie mi ok 450 zł więc ok 1 300 zł mi zostaję, tak że jest za co żyć !
- Zona pracuje?
Tak, tak, w urzędzie, ma najniższą krajową, mamy 2 dzieci, krówkę. Więc jak to złożymy do kupy to naprawdę jest bardzo dobrze. Na wszystko nas stać.
Moje zdziwienie ... kurczę jak to jest ... to ja się martwię, a tu?
A pan nieznajomy kontynuuje.
- A wie Pan - moja sąsiadka urodziła syna, dała mu na imię Patryk - ładnie co nie?, a byliśmy oglądać dziecko, - wie Pan jak się cieszę, będzie wesoło koło domu, a moje dzieci niedługo będą miały się z kim bawić
I tak dojechaliśmy do Komańczy.
Po wyjściu Pana z naszego auta zbierałem myśli. Była to niezła lekcja - ale najlepsze było przed nami!
Wracamy z powrotem, wczesny wieczór, ktoś macha ręką. Pan ok 55- 60 lat, wsiada do auta i zaczyna rozmowę. Pyta skąd gdzie byliśmy, skąd jesteśmy, czuje się wdzięczny ze zatrzymaliśmy się. Więc i ja podpytuję
A pan skąd?
- A proszę Pana, ja to dzisiaj miałem dobry dzień . Z samego rana o świcie byłem na rydzach, zebrałem pełny kosz- bo wie Pan ja mam takie swojej miejsca.
- Długo Pan zbierał ?
- a z 3-4 godziny
- Potem stanąłem przy drodze i w parę minut sprzedałem, jedni wzieli parę rydzy, a potem prawie cały kosz pojechał do Łodzi.
- opłaca się zbierać ?
- A pewnie ! - dzisiaj to ja zarobiłem za to moje zbieranie 60 zł !
- Często Pan zbiera
- o tak na jesień, to bardzo często, ale w tygodniu to trzeba się długo wystać przy drodze, no i nie często się zdarza tak dobrze zarobić ja dzisiaj, bo przeważnie za taki kosz to zarobię 30-40 zł. A w ogóle po zimie to jest do jak się zaczną czernice maliny, grzyby, to przetwory można zrobić, trochę sprzedać i zarobić, to nawet 600 -800 zł w miesiącu przybędzie.
- A Pan pracuje
- pracowałem, ale zakład w rozwiązali, wszystkich na bruk wywalili,pracy nie ma, dtary jestem, a nie mam jeszcze lat żeby emeryturę dostać, teraz sam jestem bo żona zmarła.
- To ciężko Panu
- Nie, co Pan!
- Jak dostałem rentę socjalną to mi się dobrze żyje i jeszcze z 60 zł w miesiącu można odłożyć !
- Ile mam Pan renty?
- 520 zł
Rozmowa dalej trwała, ale ale ja już myślami byłem gdzie inszej.
Co tu napisać ...
Kiedy myślimy o nowym smartfonie, bo ten stary to tylko 5,1 cala, i może przy grze nam się delikatnie przyciął, to proszę wspomnijcie te dwie rozmowy co powyżej przytoczyłem. czego Wam i szczególnie sobie serdecznie życzę.
Kontynuując wielkopostne przemyślenia chce abyście dzisiaj pomyśleli troszkę o podejściu do do rzeczy materialnych, pędzie do zdobywania i pomnażania zasobów materialnych.
A więc do rzeczy:
Późną jesienią zeszłego roku jechaliśmy z Renatką w Bieszczady. Mam taką zasadę że zawsze zabieram autostopowiczów. W drodze do Wołosatego rozmawialiśmy na temat naszego domowego i wciąż niedopinającego się budżetu - no cóż - proza życia. Tu potrzeba, tam potrzeba a kasy jest ile jest, Sztuka kompromisu to potęga!. Ktoś macha ręką - zatrzymuje się. Pan ok 33 - 40 lat, Szybko nawiązaliśmy rozmowę,
Pytam
- gdzie się Pan jedzie?
- A proszę Pana tutaj to w niedzielę nie ma otwartego sklepu, a skończyło się mleko dla dziecka, do Komańczy ok 25 km więc muszę pojechać, a samochodu własnie nie mam bo stary się zepsół a drugi będę kupował.
To niedobrze tak bez auta
- E tam, nie tak źle, są dobrzy ludzie którzy zawsze pomogę, a źle nie jest bo już mam prawie 3 000 zł odłożone, wiec fajne autko kupię
- (?!!!!) Pracuję Pan?
-tak, w tartaku, dojeżdżam codziennie 35 km, ciężka praca, ale dobra i dobrze płatna, mam jak dobry miesiąc ok 1 600 -1700 zł, na bilety idzie mi ok 450 zł więc ok 1 300 zł mi zostaję, tak że jest za co żyć !
- Zona pracuje?
Tak, tak, w urzędzie, ma najniższą krajową, mamy 2 dzieci, krówkę. Więc jak to złożymy do kupy to naprawdę jest bardzo dobrze. Na wszystko nas stać.
Moje zdziwienie ... kurczę jak to jest ... to ja się martwię, a tu?
A pan nieznajomy kontynuuje.
- A wie Pan - moja sąsiadka urodziła syna, dała mu na imię Patryk - ładnie co nie?, a byliśmy oglądać dziecko, - wie Pan jak się cieszę, będzie wesoło koło domu, a moje dzieci niedługo będą miały się z kim bawić
I tak dojechaliśmy do Komańczy.
Po wyjściu Pana z naszego auta zbierałem myśli. Była to niezła lekcja - ale najlepsze było przed nami!
Wracamy z powrotem, wczesny wieczór, ktoś macha ręką. Pan ok 55- 60 lat, wsiada do auta i zaczyna rozmowę. Pyta skąd gdzie byliśmy, skąd jesteśmy, czuje się wdzięczny ze zatrzymaliśmy się. Więc i ja podpytuję
A pan skąd?
- A proszę Pana, ja to dzisiaj miałem dobry dzień . Z samego rana o świcie byłem na rydzach, zebrałem pełny kosz- bo wie Pan ja mam takie swojej miejsca.
- Długo Pan zbierał ?
- a z 3-4 godziny
- Potem stanąłem przy drodze i w parę minut sprzedałem, jedni wzieli parę rydzy, a potem prawie cały kosz pojechał do Łodzi.
- opłaca się zbierać ?
- A pewnie ! - dzisiaj to ja zarobiłem za to moje zbieranie 60 zł !
- Często Pan zbiera
- o tak na jesień, to bardzo często, ale w tygodniu to trzeba się długo wystać przy drodze, no i nie często się zdarza tak dobrze zarobić ja dzisiaj, bo przeważnie za taki kosz to zarobię 30-40 zł. A w ogóle po zimie to jest do jak się zaczną czernice maliny, grzyby, to przetwory można zrobić, trochę sprzedać i zarobić, to nawet 600 -800 zł w miesiącu przybędzie.
- A Pan pracuje
- pracowałem, ale zakład w rozwiązali, wszystkich na bruk wywalili,pracy nie ma, dtary jestem, a nie mam jeszcze lat żeby emeryturę dostać, teraz sam jestem bo żona zmarła.
- To ciężko Panu
- Nie, co Pan!
- Jak dostałem rentę socjalną to mi się dobrze żyje i jeszcze z 60 zł w miesiącu można odłożyć !
- Ile mam Pan renty?
- 520 zł
Rozmowa dalej trwała, ale ale ja już myślami byłem gdzie inszej.
Co tu napisać ...
Kiedy myślimy o nowym smartfonie, bo ten stary to tylko 5,1 cala, i może przy grze nam się delikatnie przyciął, to proszę wspomnijcie te dwie rozmowy co powyżej przytoczyłem. czego Wam i szczególnie sobie serdecznie życzę.
niedziela, 6 marca 2016
Przygotowanie - 87 dni
To tylko, albo aż 87 do początku drogi. Nasze przygotowania nabrały rozpędu. Pozostało nam już niewiele rzeczy które musimy mieć na drogę. Jestem bardzo ciekawy pierwszego pakowania plecaka, ponieważ 8 kg to graniczny ciężar jaki każdy z nas może mieć. I tu pewnie będą niespodzianki - więc przed nami test ze sztuki kompromisu.
Czasami budzą się we mnie wątpliwości czy podołamy, ale to chyba naturalne że człowiek ma pewne obawy jak i co to będzie. Natomiast wędrówka razem i to z tak bliską osobą to dar od Pana Boga jakiego nie mogliśmy się wcześniej spodziewać.
Nasz znajomy ksiądz uzmysłowił nam że pewnie tak długo razem to nie przebywaliśmy ze sobą, że to jakby poznawanie siebie i nas wspólnie od nowa. Po tych słowach przyszła mi refleksja że MY 25 lat razem i tak naprawdę tylko kilka godzin dziennie razem, Obowiązki dnia codziennego marginalizują więzi, Dziś życie często wygląda ja check lista. Wkradła się do naszych domów ogromna standaryzacja życia. Ile trzeba mieć w sobie siły dzisiaj żeby mieć czas na porozmawianie z żoną, dziećmi, najbliższymi tak ponad standardowo ot o rzeczy które wybiegają poza rutynę i obowiązki. Pęd życia narzucił nam nowe standardy, Pamiętam jeszcze czasy jak nie było komórek, dwa programy w TV, ludzie się odwiedzali, więzi między bliskimi były bardziej zacieśnione. Dzisiaj dochodzi do takich absurdów że matka dzwoni do córki czy może ją odwiedzić. A życie pokazuje że cała rodzina spotyka się jedynie na pogrzebach.
Dzisiaj możemy liczyć na wspólne przebywanie ze sobą tylko na wakacjach o ile wszyscy pojadą razem i są na to zasoby finansowe.
Zastanawiam się czy poszukiwanie porad psychologów, szukanie wyciszenia przez osoby które nie nadążają za tym pędem to nie wtórny problem rozbicia więzi międzyludzkich?.
Może własnie powrót do dawnych więzi, spotkań, poszerzenia relacji międzyludzkich to klucz do tego, aby rozbić dzisiejszą prozę życia, a tym samym odbudować te wartości które są fundamentem budowania szczęścia w naszych rodzinach.
Mam znajomych którzy w domu nie maja TV, na początku jak się dowiedziałem to nie mogłem zrozumieć jak to możliwe. Dzisiaj szczerze Ich podziwiam że mają tyle siły i wytrwałości.
Ja jeszcze na takie wyzwanie nie jestem gotowy, ale kto wie.
I tak dotarłem do końca dzisiejszego postu. Jak zwykle zapraszam do podzielenia sie Waszymi refleksjami. Za wszystkie wasze dotychczasowe opinie bardzo dziękuję.
Czasami budzą się we mnie wątpliwości czy podołamy, ale to chyba naturalne że człowiek ma pewne obawy jak i co to będzie. Natomiast wędrówka razem i to z tak bliską osobą to dar od Pana Boga jakiego nie mogliśmy się wcześniej spodziewać.
Nasz znajomy ksiądz uzmysłowił nam że pewnie tak długo razem to nie przebywaliśmy ze sobą, że to jakby poznawanie siebie i nas wspólnie od nowa. Po tych słowach przyszła mi refleksja że MY 25 lat razem i tak naprawdę tylko kilka godzin dziennie razem, Obowiązki dnia codziennego marginalizują więzi, Dziś życie często wygląda ja check lista. Wkradła się do naszych domów ogromna standaryzacja życia. Ile trzeba mieć w sobie siły dzisiaj żeby mieć czas na porozmawianie z żoną, dziećmi, najbliższymi tak ponad standardowo ot o rzeczy które wybiegają poza rutynę i obowiązki. Pęd życia narzucił nam nowe standardy, Pamiętam jeszcze czasy jak nie było komórek, dwa programy w TV, ludzie się odwiedzali, więzi między bliskimi były bardziej zacieśnione. Dzisiaj dochodzi do takich absurdów że matka dzwoni do córki czy może ją odwiedzić. A życie pokazuje że cała rodzina spotyka się jedynie na pogrzebach.
Dzisiaj możemy liczyć na wspólne przebywanie ze sobą tylko na wakacjach o ile wszyscy pojadą razem i są na to zasoby finansowe.
Zastanawiam się czy poszukiwanie porad psychologów, szukanie wyciszenia przez osoby które nie nadążają za tym pędem to nie wtórny problem rozbicia więzi międzyludzkich?.
Może własnie powrót do dawnych więzi, spotkań, poszerzenia relacji międzyludzkich to klucz do tego, aby rozbić dzisiejszą prozę życia, a tym samym odbudować te wartości które są fundamentem budowania szczęścia w naszych rodzinach.
Mam znajomych którzy w domu nie maja TV, na początku jak się dowiedziałem to nie mogłem zrozumieć jak to możliwe. Dzisiaj szczerze Ich podziwiam że mają tyle siły i wytrwałości.
Ja jeszcze na takie wyzwanie nie jestem gotowy, ale kto wie.
I tak dotarłem do końca dzisiejszego postu. Jak zwykle zapraszam do podzielenia sie Waszymi refleksjami. Za wszystkie wasze dotychczasowe opinie bardzo dziękuję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)